Projekt ustawy znanej jako Lex Uber trafił właśnie do Sejmu, można więc napisać o nim kilka słów więcej niż tylko czystą spekulację. Jest on o tyle ciekawy, że w kilku miejscach dość konkretnie odnosi się do szeroko rozumianego IT. Powiedziałbym nawet, że pewnym sensie stawia usługi on-line wyżej, w lepszej pozycji, niż te świadczone offline.
Pierwsza ciekawostka to legalizacja istnienia firm, które pośredniczą między klientem a kierowcą, a to w takim modelu działa Uber. To od tej zmiany ustawa bierze swoją nazwę, bo dotychczas działanie Ubera nie było uregulowane przez polskie prawo. I tutaj pojawia się pewna ciekawostka, bo pośrednikiem według ustawy jest firma, która kontaktuje się z klientem „za pośrednictwem dostarczonych lub udostępnionych do tych celów środków komunikacji elektronicznej, domen internetowych, aplikacji mobilnych, programów komputerowych, systemów teleinformatycznych lub innych środków przekazu informacji”. I to ostatnie zdanie powoduje, że jeśli firma kontaktuje się z klientami i kierowcami całkowicie offline to nie podlega pod ustawę, mała luka, ale luka.
Druga ciekawa kwestia to „legalizacja” jazdy na GPSie. Na razie wygląda to tak, że w dużych miastach, by móc legalnie jeździć jako taxi, trzeba zdać egzamin z znajomości topografii danego miasta. Jeśli ustawa przejdzie przez Sejm, koniec z egzaminami, witaj nawigacjo!
I crème de la crème, nasz rząd uznał, że można zastąpić taksometr aplikacją, nie tylko taksometr, kasę fiskalną również. Zamiast paragonów na papierze dostaniemy legalny paragon w aplikacji. Jest tylko jeden problem. Wymogi dla aplikacji określi minister w rozporządzeniu, a to trochę potrwa.
Informatyzacja branży przewozowej się na tym nie kończy, jeśli Uber będzie chciał dalej działać jako pośrednik musi stworzyć rejestr wszystkich świadczonych przewozów, ale bez danych pasażerów, rejestrowane mają być nr rejestracyjne auta, data i godzina zlecenia oraz firma, która zlecenie przyjęła.
Ale są też dwa ciekawe obostrzenia dla tej branży, pierwsze to wprowadzenie stawek maksymalnych, dotychczas Uber mógł za przejazd pobrać dowolną opłatę, po zmianie prawa musi dostosować się do taryfy ustalonej w danym mieście. A drugie? Uber i firmy, którym przekazuje zlecenie muszą posiadać licencję, czyli dochodzą im obowiązki formalne.
Co więc mamy? Mamy bardzo ciekawy projekt ustawy, który stara się dogonić XXI wiek i jego technologie. Projekt, który jest już w Sejmie i prawdopodobnie przez niego przejdzie. Jest tylko jeden problem, po wprowadzeniu tej ustawy Uber i jemu podobne firmy przez pewien czas staną się nielegalne, będą musiały zrobić trzy rzeczy:
- Uzyskać licencję – to zajmie pewien czas.
- Poczekać aż minister wyda rozporządzanie z wymogami dla aplikacji – a na nie możemy poczekać nawet i kilka lat, bo są takie przypadki.
- Zlecić opracowanie całkowicie nowej aplikacji, zgodnej z rozporządzeniem – każdy kto pracuje w tworzeniu oprogramowania wie, ile czasu to zajmuje.
Może się więc okazać, że Uber i jemu podobni znikną z Polski nawet na kilka lat.